Got a hold on me

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Część 93

Ola
Znajomi z grupy tanecznej namówili mnie na wypad na weekend, należał mi się odpoczynek, mama przyjechała do babci. Igor był akurat jeszcze w Krakowie, więc pojechaliśmy razem moim autem. Znowu radio odpaliło się od razu, włączyłam losowe wybieranie.
- „Ty cały czas tego słuchasz?”
- „Mhm… Właśnie wydali nową płytę.” – uśmiechnęłam się na wspomnienie, bo przecież towarzyszyłam przy układaniu i trenowaniu większości piosenek.
- „A skąd oni są?” – no i co ja mam mu powiedzieć, żeby więcej nie pytał?
- „Z Tulsy. Tam, gdzie studiowałam.”
- „Aaa! Widziałaś ich na żywo?”
- „Pewnie!” – przed oczami stanęły mi prywatne koncerty, które dawał mi Tay – „Poznaliśmy się nawet i poimprezowaliśmy nie raz.”
Nie chciałam wdawać się w szczegóły, ale Igor, to nie Tay, od razu musiało być ‘sto pytań do’. Modliłam się, żeby nie wpadł na pomysł wpisania ich w google, ale taki ciekawy nie był. Pytał tylko jak to jest jak się zna kogoś sławnego, jacy są, to powiedziałam, że bardzo normalni. Gdy wpadło ‘Got a hold on me’ zacisnęłam ręce na kierownicy… Nie ma mojej piosenki, napisał inną, pasującą ewidentnie do tego, co mu zrobiłam. Powinnam schować płyty i filmy głęboko, nie szperać w internecie, ale było to silniejsze ode mnie.
W sobotę wieczorem siedzieliśmy przy ognisku, ale noc była już dość chłodna. Chłopaki przynieśli koce, a że było ich mniej, to okryliśmy się z Igorem jednym. Wystawały nam tylko głowy.
- „Obiecałaś mi dawno temu, że porozmawiamy na pewien temat.” – tego się nie spodziewałam.
- „Tak. Pamiętam. Ale nie po alkoholu.” – popatrzył na mnie jak na głupią, bo zdążyliśmy otworzyć dopiero pierwsze piwo.
- „Tak mi się teraz przypomniało.”
- „No, co ja mam Ci powiedzieć Iggy? Bardzo Cię kochałam, bardzo! Dzieliliśmy razem tę samą pasję, dogadywaliśmy się, rzadko się kłóciliśmy, praktycznie w ogóle. Ale byliśmy młodzi i głupi. Ty byłeś głupi, że się pocałowałeś z tą laską, a ja byłam głupia, że Ci tego nie wybaczyłam.” – siedział obok, więc zajrzał mi w twarz odkręcając się.
- „No co tak patrzysz? Bardzo żałowałam, że nie dałam Ci szansy, widziałam, że Ci zależy, że prawie tego nie pamiętasz, że to ona zaczęła, nie Ty, że mnie kochasz, ale nie umiałam, nie potrafiłam. Duma była zraniona.”
- „Wiesz, że ja cały czas…” – przerwał.
- „Co?”
- „Cały czas coś do Ciebie czuję.”
- „Iggy, ja też czuję sentyment, zawsze pozostaniesz w moim sercu jako pierwsza miłość. Po naszym rozstaniu nie mogłam ułożyć sobie związku z kimś innym, nie wychodziło, bo nie zapomniałam o Tobie. Dlatego uważam, że nie danie Ci wtedy szansy, to jeden z większych błędów mojego życia.”
Igor chyba nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.
- „Akurat u mnie był to największy. Nie masz pojęcia, ile się nacierpiałem. Sam, przez własną głupotę. Starałem się, tęskniłem bardzo, a Ty nawet nie chciałaś ze mną tańczyć.”
- „Wtedy nie byłam w stanie, wierz mi.”
- „Wierzę. Wybaczysz mi?”
- „Myślę, że już to zrobiłam, zamknęłam tamten rozdział, teraz mamy poukładane relacje.”
- „Cieszę się. I jeszcze raz przepraszam.”
- „To już chyba sześćset pięćdziesiąty czwarty raz, kiedy to robisz.” – uśmiechnęłam się lekko, Igor też unosząc brew do góry.
- „Mam jeszcze jedno pytanie: co z tym facetem ze Stanów?”
- „Igorku, mówiłam Ci, że nie chcę o tym rozmawiać, prawda? Byłam szczęśliwa, teraz próbuję się poskładać. Minęło już trochę czasu, jest lepiej.” – gówno prawda, że lepiej, ale co miałam mu powiedzieć?
- „Olciu… A może… może…?” – spojrzał mi w oczy, wtedy dopiero zauważyłam, że to chyba coś więcej niż sentyment.
- „Co Iggy?”
- „Może mógłbym pomóc Ci się poskładać?” – spytał uśmiechając się ciepło i unosząc jedną brew do góry. Milczałam. Nie miałam siły na nowy związek, jednak życie nauczyło mnie już, żeby nigdy nie mówić nigdy…
- „Po prostu popraw ten koc i mnie przytul. Tak będzie dobrze.”
Siedzieliśmy tak jeszcze ze dwie godziny, potem wróciliśmy do pokoi. Długo nie mogłam zasnąć, wpatrywałam się w niebo za oknem, gwiazdy tak pięknie błyszczały. Czy dzisiaj w Tulsie też będą tak błyszczały? A może on też w nie spojrzy i o mnie pomyśli? Do Krakowa wracałam sama, Igor pojechał z resztą ekipy do Warszawy. Całą drogę słuchałam ‘The Walk’ i albo uśmiechałam się do siebie i śpiewałam w niebogłosy albo sięgałam po chusteczkę do schowka i smarkałam wycierając łzy. Nie chciałam bardziej cierpieć, ale najgorsze było dopiero przede mną, o czym jeszcze wtedy nie wiedziałam.

Kilka dni później siedziałam przed komputerem i oczom nie mogłam uwierzyć, gdy zobaczyłam zdjęcia Tay’a. Zabolało. Mam za swoje, dobrze mi tak. Co ja najlepszego narobiłam? Chciałam chronić ich wszystkich, a wyszło jak zwykle. Dlaczego wybrałam takie rozwiązanie? Co, jeśli Paweł się mylił? Stchórzyłam, tak bardzo stchórzyłam. Najbardziej bałam się powiedzieć mu, że nie mogę mieć dzieci… Tyle razy analizowałam to w swojej głowie i za każdym dochodziłam do wniosku, że źle zrobiłam, że trzeba było mu powiedzieć chociaż spróbować. A jakby wtedy stwierdził, że mam spadać, to bym spadała, ale nie, po co tak. To ja chciałam być górą, ja chciałam zakończyć związek, ja chciałam zdecydować. Jak zwykle, jak kiedyś, jak przed poznaniem Tay’a. On mnie zmienił, on sprawił, że nie myślałam o tym w ten sposób, że traciłam moje riposty, że nie rządziłam już w związku. On rządził. I jakoś się wcale temu nie przeciwstawiałam, było mi z tym dobrze. A jeśli powiedziałby, że to wytrzymamy? No to drugie pytanie, co z tego? Musiałam pomóc rodzinie, babci, mamie, musiałam, chciałam… Nie zostawiłabym rodziny w potrzebie. A nie było nikogo innego, kto mógłby zamieszkać w Krakowie. I jak byśmy wtedy żyli? Przyleciałby do mnie? Raz? Po czterech miesiącach? W wakacje? Nie, wtedy wydawali płytę? W październiku? Na urodziny maluchów? Nie, wtedy mają koncertować. W grudniu na Święta? No może, może wtedy… A gdybym  ja miała do niego lecieć? Za co? Na jeden raz by wystarczyło, w wakacje, żeby Gabrysia lub mama mogły zająć się babcią. Co to za związek wtedy? Co to za życie? A to, jakie mam teraz, jakie jest? Puste! Całkiem puste! Już wolałabym widzieć się z nim dwa razy na pół roku, ale wiedzieć, że jest, że czeka, dzwonić do niego, widzieć na ekranie komputera, a tak? Co mam teraz? Nic! Okrągłe zero! Zero i koszmarny ból, który pozostał w sercu. A on? Jak się teraz czuje? Co robi? Gdzie jest? Kto odgarnia mu włosy z czoła? Kto słucha jego utworów? Kto trzyma go za rękę idąc ulicami Tulsy? Kto spogląda na jego profil, gdy prowadzi auto z otwartym dachem? No kto, do cholery? Ona! Przeklęta Megan, która wreszcie dopięła swego. Nie mogłam go winić, był przecież wolnym facetem. Właściwie, to już zajętym. Spotykali się. Byli razem na zdjęciach, objęci, na jednym ona go całowała. Upewniłam się jeszcze u Angeli czy to prawda pamiętając, że zdjęcie można dobrze spreparować. Jednak prawda. Oby był szczęśliwy. Znowu ryczałam trzy dni opuszczając próby, ale był to też kubeł zimnej wody dla mnie. Trzeba wziąć się w garść. Przecież sama chciałam, żeby tak wyszło, sama nagadałam głupot. Koniec użalania się nad sobą. To wszystko moja wina i będę musiała z tym żyć. Stanęłam przed lustrem. Olsia… Nie ma już Olsi, ona umarła wraz z moim powrotem do Polski. Teraz jest Ola. Jak kiedyś, jak przed poznaniem Tay’a. Trzeba zacząć żyć normalnie. Ile minęło czasu? Cztery miesiące. Wystarczy. Dość. Schudłam, oczy mi się zapadły, byłam blada. Patrzyłam na siebie dłuższą chwilę. Może obciąć włosy? Zafarbować? Zmienić coś! Musi narodzić się jeszcze nowsza Ola. Spaprałam związek z Tay’em, ale nie spaprzę sobie reszty życia!

piątek, 23 stycznia 2015

Część 92

Sierpień 2007

Ola
Przez cały czas wspólnego trenowania nie myślałam o Igorze jako o byłym facecie. W ogóle nie wyzwalał we mnie żadnych uczuć. Wygłupialiśmy się jak za dawnych czasów, ale bez podtekstów. Nie rzucaliśmy się po ścianach całując namiętnie, mimo że dotyk był na porządku dziennym. Jak to w tańcu. Tęskniłam za Tay’em, a to, co ewentualnie czuł Igor w ogóle mnie nie obchodziło. Pogrążona w swoich problemach nie zwracałam na to uwagi. Ale Igor skutecznie mnie rozśmieszał i rozczmuchiwał, to mu się udawało dość często.        
Nadszedł dzień turnieju. Walczyliśmy o pierwsze miejsce. Zbyt dużo poświęciłam, musiało się udać. Staliśmy za kulisami trzymając się za ręce, dokładnie jak kiedyś. Denerwowałam się, Iggy też. Po odtańczeniu standardu i łaciny staliśmy z innymi parami. Czwarte miejsce – nie my, serce waliło jak oszalałe, Igor ścisnął mnie za rękę. Trzecie – Kamil z partnerką, spojrzeliśmy na nich bijąc brawo. Drugie – nie my, mocniejsze zaciśnięcie dłoni. Pierwsze – my! Igor okręcił mną w koło i pocałował. Byłam szczęśliwa, ciężka praca się opłaciła. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, na co sobie pozwolił, zmarszczyłam brwi, ale musieliśmy odebrać nagrodę i dyplomy, wróciłam więc do uśmiechu. Trener nas ściskał mówiąc, że od początku wiedział, że wystawienie nas, to był najlepszy pomysł i że był pewny, że wygramy. Dopiero w garderobie chciałam coś powiedzieć, ale Igor zatkał mi usta dłonią chcąc mnie uprzedzić.
- „Przepraszam Olciu, to z rozpędu. Nie gniewaj się.”
Odpuściłam, było mi i tak wszystko jedno. Nawet wygraną cieszyłam się chwilę, bo moje myśli powróciły do niebieskookiego. Imprezowaliśmy do rana w jednym z fajniejszych klubów w Poznaniu. Nie wypiłam dużo, ale stres, emocje i mało jedzenia w dzień zrobiły swoje. Cała taneczna ekipa była podkręcona.
- „No gwiazdo!” – zagadnął mnie Kamil – „Może pokażesz, co potrafisz, bo dawno nie mieliśmy okazji.”
Poleciała jakaś samba, która zaczęła się sambą, a skończyła seksownym dirty dancing. Gdy Kamil wplótł rękę w moje włosy zamknęłam oczy i przypomniałam sobie nasze tańce z Tay’em, które kończyły się w łóżku, na sofie, na kanapie… Czułam ciepły oddech na szyi. Mój niebieskooki. Chciałam zatonąć w moich ukochanych oczach, ale gdy otworzyłam swoje bardzo się zdziwiłam widząc prawie czarne oczy Kamila. One jednak zmieniły się w szare oczy Igora i to on teraz mnie obejmował.
- „Ola, chyba wystarczy, jesteś pijana, wracamy do hotelu.”
Nie oponowałam, bo już zaczynałam mieć schizy. Jadąc taksówką z Igorem myślałam, że to taksówka na Kubie z Tay’em, w hotelu chciałam przejść łazienką do pokoju Zac’a przywitać się z nim. Wariowałam.

Tay
Czy jedna osoba może wywoływać w nas tyle sprzecznych emocji? Z jednej strony chciałem o niej zapomnieć, wymazać z umysłu, byłem wściekły. Z drugiej nie było dnia, żebym o niej nie myślał. Odtwarzałem w głowie różne sytuacje jak klatki z filmu. To jej uwielbienie do lodów, już doszło do tego, że sam ostatnio wróciłem z zakupów z czterema litrami i dopiero w domu zorientowałem się, że przecież nie zostaną pochłonięte z prędkością światła. Bo jej tu nie ma. Gdy spała wyglądała tak łagodnie i spokojnie. Ta, spokojnie, znowu wzrósł we mnie gniew i z bólem serca odtwarzałem jej słowa. Po czym obraz zmieniał się na to, jak podrygiwała w rytm naszych piosenek wyrażając swoje zdanie na ich temat. A przecież na początku tak inaczej na mnie patrzyła… Przypomniałem sobie, w jaki sposób mnie dotykała. I pomyśleć, że mielibyśmy razem dziecko… Brr… Gdybym nie był wtedy w szpitalu, to chyba bym jej nie uwierzył, że to w ogóle się stało. Nie radziłem sobie. Nie chciałem przyznać się przed braćmi ani kimkolwiek innym. Tak bardzo jej nie cierpiałem, nie chciałem widzieć na oczy i tak bardzo kochałem i pragnąłem trzymać ją w ramionach. ‘Kretynem jesteś Hanson, istnym kretynem. Weź się lepiej w garść!’ Zac zapukał z łazienki.
- „Gotowy?”
- „Taa… Czyim jedziemy?” – podniosłem się z łóżka.
- „Twoim?”
- „Chyba śnisz, nie zamierzam prowadzić.” – prychnąłem.
- „No tak, przewidywalne, zamierzasz się upić.” – powiedział sarkastycznie Zac.
- „Zamierzam. Korzystam, bo potem trasa. Wyluzuj Młody.”
- „Ja już wyluzowałem stary i Tobie radzę to samo.” – wiedziałem, co miał na myśli.

Zrobiliśmy sobie drinki, Zac z Suzie kleili się do siebie, aż mi było niedobrze, Nikki szukała wzrokiem Angeli. Ta pojawiła się po godzinie już nieźle podkręcona. Najlepsza kumpela Oli z uczelni. Zdążyłem o tym pomyśleć, gdy wypaliła:
- „Ta Polska, to całkiem ładny kraj.” – zakrztusiłem się whisky. Co ona powiedziała? Polska?
- „Byłaś tam?” – spytała Nicole.
- „No! To Zac Wam nie mówił? Wiedział przecież, że lecę.” – spojrzałem na brata, który miał przepraszającą minę, Nikki patrzyła na niego ze złością, po czym zerkając na mnie ukradkiem zaryzykowała pytanie:
- „To opowiadaj, co u niej?” – słyszałem jak stara się, aby zabrzmiało to naturalnie. Chciałem odejść, nie słuchać, ale coś trzymało mnie w miejscu.       
- „W porządku, mieszka w Krakowie z babcią. Ale pojeździłyśmy trochę, wiecie, jakie oni mają zimne morze? Brr… Stolica spoko, Kraków najładniejszy, a we Wrocławiu mieli turniej. Mówię Wam, jaka ona jest świetna!”
- „Mieli?” – czy to pytanie wypowiedziałem na głos? Chyba tak, bo wszyscy spojrzeli na mnie, a Angela odpowiedziała lekko.
- „Tak. Ola wróciła do tańca. Ćwiczyła od maja intensywnie, dzień w dzień, zostało jej połowę.”
- „Połowę czego?” – usłyszałem wypowiadane przez siebie słowa.
- „Schudła. Z połowę gdzieś tak. Tłumaczyła, że taniec tak wyciąga.”
Nie dowiedziałem się, z kim tańczy, zresztą, czy nie było to oczywiste?
- „W ogóle, to prosiła Was wszystkich pozdrowić.”
Teraz dostałem obuchem w łeb. Spojrzałem na Zac’a, on też stał zdziwiony. Pozdrowić? Ma czelność nas wszystkich pozdrawiać? Ma tupet dziewczyna! Tego już było dla mnie za wiele. Wzdrygnąłem się, gdy czyjeś ręce objęły mnie od tyłu. Tym razem byłem za to wdzięczny i odszedłem z wiszącą mi na ramieniu Megan.

Narrator
- „Cześć, tu Pola. Mam do Ciebie sprawę, chodzi o Olę.”
- „Cześć, stało się coś?” – spytała Gabrysia.
- „Nie, nic, jest w ten weekend w Krakowie?”
- „Nie, wyjeżdżają gdzieś, mama jedzie do babci.”
- „Jakie ‘wyjeżdżają’?”
- „No Ola z Igorem.”
- „Słucham?” – Pola aż przysiadła z wrażenia.
- „Wygrali ten turniej, co się tyle czasu przygotowywali, teraz jadą całą ekipą taneczną na weekend.” – po tych słowach Pola odetchnęła z ulgą, że jadą większą grupą.
- „A powiedz mi czy nie zauważyłaś, że Olka jest ostatnio jakaś dziwna?” – dziewczyna spytała jej siostrę.
- „Ciężko mi powiedzieć Polu, rzadko tam bywałam, matura, wakacje, teraz kurs, a jak rozmawiamy przez telefon, to przeważnie o tańcu. Olka jest w swoim żywiole.”
- „Tak, w żywiole…” – Pola zastanowiła się krótko – „Ja też rzadko bywałam, mój błąd, zostawiłam ją samą, ale musiałam nadrobić uczelnię.”
- „Spokojnie, od października będziecie nadrabiać stracony czas.”
- „O czym mówisz?”
- „Polcia, Ty serio nic nie wiesz? Dostaliśmy się z Adim na Uniwersytet Jagielloński, specjalnie razem, żebyśmy mogli razem trenować i zajmować się babcią. Ola wróci do Warszawy dokończyć swoje studia. My tam zrobimy licencjat, a potem się zobaczy, może znowu się z Olką wymienimy?”
- „Nic mi nie powiedziała.”
- „Nie miała głowy przez ten turniej. A czy jest z nią coś nie tak?”
- „Myślę, że ona tęskni za Tay’em tylko nie chce się do tego przyznać.” – Pola zbyt późno ugryzła się w język.
- „Może spróbuję z nią pogadać?”
- „Nie, na razie nic nie rób, bo się bardziej zamknie. Ja zadziałam i jakby co, to będę się odzywać. Bo już z jednym mi się udało.” – zaśmiała się Pola.
- „Co?”
- „Nic, nic. Chciałam jechać w ten weekend, bo potem wyjeżdżam z Mikołajem. Ech… Nie wiem, kiedy w takim razie się spotkamy. Nie mów jej, że dzwoniłam do Ciebie, dobrze? W razie czego będziemy w kontakcie.”
- „Dobra, to pa!”
- „Pa!”

Zac
- „Zatańczymy Młody?” – Nikki wyciągnęła mnie na parkiet nie czekając na odpowiedź, wiedziałem, że chciała pogadać.
- „Coraz dziwniejsze to wszystko.” – wypaliłem od razu.       
- „A nie mówiłam? A nie mówiłam? Coś jest na rzeczy. Od tańca schudła, uhm, ta, jasne… Trochę na pewno, ale nie połowę. Boże, Zac, musimy coś zrobić!”
- „Nikki, ja nie będę nic robiłem, mało Suzie przez nią nie straciłem.”
- „Zac, ale kto jak nie Ty?” – Nikki patrzyła proszącym wzrokiem.
- „Ty, Ty…” – przedrzeźniłem ją – „Sama zrób, jak masz plan, ja umywam ręce.”
- „Ale mój plan obejmuje Ciebie! Trzeba z nią pogadać.”
- „Nicole, przecież ona nie odbierze telefonu albo się rozłączy.”
- „Na żywo trzeba Młody.” – tym razem patrzyła ze strachem na mnie. Zatrzymałem się w połowie utworu.
- „Oszalałaś?!” – bardziej stwierdziłem niż spytałem – „Jakie na żywo? Zresztą, zaraz ruszamy w trasę.”
- „Właśnie! A gdzie się tym razem trasa zaczyna?” – uniosła obie brwi.
W Europie, no tak, w Europie.
- „Nikusiu, nie mieszaj mnie do tego. Sama do niej poleć.”
- „Przecież wiesz, że przy Ike’u nie dam rady. Jesteś jedynym wyjściem z sytuacji. Będę Cię kryć przed Susan, zarządzę jakieś mega zakupy, polecimy gdzieś razem, a Ty wtedy do Polski, odnajdziesz ją, przyciśniesz do muru.”
- „Żebyś Ty się słyszała dziewczyno!”
- „Słyszę się! Przecież już jej wybaczyłeś, prawda? Ty nie jesteś taki zacięty jak Tay. W sumie jak Tay i Ola.”
Nie musiałem odpowiadać, wyczytała to z moich oczu. Dobrze się dogadywałem z dziewczyną mojego najstarszego brata, ale to już było przegięcie. Pomysł był tak poroniony, że aż nie wiedziałem czy lepiej się złościć czy śmiać? Nie ma mowy! Absolutnie, nie dam się w to wciągnąć. Żeby znowu zawiesić na włosku własny związek? No way!

wtorek, 20 stycznia 2015

Część 91

Zac
Nie miałem okazji zostać z Angelą sam na sam. Była to ostatnia impreza przed jej wylotem. Miałem chęć zagadać, poprosić, aby wybadała Olę, ale obiecałem nie wtrącać się w tę sprawę. Obiecałem Sue, bratu, a przede wszystkim samemu sobie. Koniec. Dość. Muszą poradzić sobie sami. Chociaż Nikki nie odpuściła i gdy tylko nadarzała się okazja, to zarzucała mnie swoimi przemyśleniami. Tylko ja jej słuchałem, Tay nie, wiadomo czemu, a Ike skreślił Olę od razu po tym, co odwaliła. Co jak co, ale zawsze stawał po stronie rodziny, więc całkiem wymazał ją z pamięci. Taylor i ja powinniśmy zrobić to samo, jednak to, co mówiła Nikki wcale nie było takie głupie. Ja sam analizowałem, zastanawiałem się. Dlaczego tak zrobiła? Wtedy, w kwietniu byłem na nią zły, że tak potraktowała Tay’a, pojechałem z nią pogadać i zamiast zmyć jej głowę, zażądać wyjaśnień czy przycisnąć ją do muru, to… przycisnąłem, ale nie do muru. A potem jej słowa, że to nie smakuje tak, jak myślałem. Miała absolutną rację, nie smakowało… A może dlatego, że było to w takich okolicznościach? Nie wiem? My z Tay’em byliśmy podobni w swojej wybuchowości, jednak on był zacięty jak nie wiem, Ola też zacięta, no tak… ten sam znak zodiaku. Mnie szybciej przechodziło. Tay nie mówił, ale ja widziałem, że za nią tęskni, że cały czas ją kocha. Cierpi i nie umie sobie z tym poradzić. Imprezuje, pije, nic do niego nie dociera. Wydanie płyty za trzy tygodnie, a trasa koncertowa i spacery z fanami zaraz za nią, więc musi wziąć się w garść. Spojrzałem na drobną blondyneczkę wychodzącą z łazienki w bokserkach, koszulce i z ręcznikiem na głowie, uśmiechnąłem się do niej, wyciągnąłem dłoń i gdy znalazła się tuż obok, zatopiłem się w jej ustach. A to smakowało… I to bardzo…

21 lipca 2007

Narrator
Drżącymi rękoma rozrywała opakowanie płyty. Nowa płyta. Prosto ze sklepu. Jechała po nią jak w amoku, mało nie przegapiła przystanku w drodze powrotnej cały czas wpatrując się w okładkę. Tytuł „The Walk”. Taki miał być, ale… nie miała siły spojrzeć na track listę. W domu włączyła płytę, usiadła na łóżku, podkuliła nogi, zaczęła słuchać… Intro, pamiętała jak się cieszyli, gdy nagrywali to w Afryce, puszczali jej potem kilkanaście razy. Uśmiech zagościł na jej ustach, gdy przypomniała sobie jak Młody się wtedy wygłupiał. Druga piosenka. Znała ją, pamiętała jak ją tworzyli, poleciały jej łzy na samo wspomnienie. Trzecia, opowiadał jej tę historię siedząc w ich miejscu, w ich samotni. Przy czwartej popłakała się na dobre. Nie znała jej. Ale zrozumiała. Szósta – podejrzewała, do czego pije Młody. Była już przy dziesiątej piosence i cały czas czekała, miała jeszcze nadzieję. Ale ta skończyła się wraz z piętnastym utworem. Zamarła. Muzyka była tak niesamowicie dobra, a tekst… Cofnęła piosenkę. Jeszcze raz, jeszcze raz… Nie miała żadnych wątpliwości, że ta piosenka jest właśnie o niej. Nie miała siły płakać, łzy nie chciały już lecieć. Przesłuchała do osiemnastej. Koniec. Nie ma jej piosenki. Nie ma JEJ piosenki. Oczywiście, że nie ma. Jak mogła myśleć, że on mógłby w takiej sytuacji wydać ją na płycie. Miała jednak nadzieję. Głupia! Nadzieja! Nadzieja już dawno powinna zniknąć, a ona liczyła chyba na cud z niebios. JEJ piosenkę zastąpił tą drugą. Numer piętnaście. Włączyła na automatyczne powtarzanie. Nie dziwiła mu się, nie miała prawa mu się dziwić. Wiedziała, doskonale wiedziała, że drzwi, które zamknęła nigdy się już nie otworzą. Sama to zrobiła. Sama. Sobie. I jemu…

Ola
Przez dwa dni nie poszłam na próby, wyłgałam się zatruciem pokarmowym. Słuchałam w kółko ‘The Walk’, wszystkie teksty znałam na pamięć, niektórych nauczyłam się jeszcze w Stanach, gdy przebywałam w studio robiąc coś na uczelnię lub po prostu popijając drinki z Nikusią. Boże, jak ja go mocno zraniłam, jak on musiał cierpieć. ‘Got a hold on me’ pokazywało to doskonale. A ‘Running man’ Młodego… Wykorzystałam go, nie chciałam tego, nie tak planowałam, sama się zgubiłam, zakręciłam w tym swoim ściemnianiu. Tak bardzo skupiłam się na tym, żeby mnie znienawidzili, z Zackiem jakoś tak po prostu wyszło, nie pomyślałam w tamtej chwili o Suzie. W ogóle, to jestem złą osobą. Złą! Nie tak postępuje się z kimś, kogo się kocha. Już myślałam, że będzie mi łatwiej, że kiedyś przejdzie, ale wszystko runęło z momentem wydania płyty. Wszystkie poprzednie woziłam w aucie, teraz dojdzie i ta. Gdy łzy nie chciały już lecieć odpaliłam komputer, aby poczytać recenzje i nowinki z Tulsy. Nie powinnam tego robić, ale było to silniejsze ode mnie, mimo że działało na psychikę jeszcze gorzej. Ike i Nikki jak zawsze uśmiechnięci, szczęśliwi, Zacky, ach Zacky, tyle czasu walczył z uczuciem do mnie, a ja wyszłam na perfidną pindę. Tay… Decyzja o zostawieniu Tay’a była jeszcze gorsza niż to, że nie wybaczyłam Igorowi. Najgorsza, najgłupsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu. Rzecz i słowa, które są nie do odkręcenia. Nigdy mi tego nie wybaczy, nie ma nawet co próbować. Oglądałam stare filmiki, śpiewał taki radosny, uśmiechnięty… Jednak mnie kochał… Kochał… Powiedział to… Za późno…

Trzeciego dnia po zakupie płyty chciałam iść na próbę, ale kolejne smutne wydarzenie spotkało mnie i babcię. Tina dostała jakichś boleści, zabrałam ją do weterynarza, ale ten pokiwał tylko głową, że już nic nie da się zrobić i że i tak przedłużyłyśmy jej żywot. Patrzyłam jak odchodzi liżąc moją rękę i dziękując wzrokiem za to, że nie musi już cierpieć. Zabrałam ją do domu, wieczorem miałam zakopać ją w ogródku. Tego było już za dużo jak na trzy dni, nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Babcia też płakała, ale w końcu zasnęła po obiedzie. Zrobiłam jednego z Nikusiowych drinków. Ona jedna we mnie wierzyła, ona jedna próbowała dociec, że coś jest nie tak, że coś jej nie gra, ona jedna... Zadzwonił dzwonek przerywając moje rozmyślania. Widząc osobę za drzwiami rzuciłam się jej na szyję ponownie wybuchając płaczem.
- „Jak dobrze, że jesteś.” – tyle tylko wydukałam.

Narrator
Zasnęła z wyczerpania z głową na kolanach Igora. Chłopak odgarnął jej włosy z twarzy. Przeczuwał, że nie chodzi tylko o Tinę. Tak się nie rozpacza po stracie psa. Pochowali ją w ogródku. Ale Ola płakała tak żałośnie, jakby straciła coś dużo większego, coś bardziej poważnego. Czyżby ten facet ze Stanów tak bardzo ją zranił? Najpierw on to zrobił kilka lat temu, a gdy sobie poradziła i była szczęśliwa, to nagle wróciła do Polski, bez namawiania zgodziła się z nim tańczyć, powiedziała, że musi się poskładać, na dodatek miała takie smutne oczy. Rozjaśniały się, gdy była na Sali, ale kończyli znowu traciły blask. Boże, jakim był głupcem, że ją wtedy zdradził. Delikatnie wstał z łóżka, okrył dziewczynę kocem, znalazł drugi i ulokował się w salonie na dole. Rano zbudził go zapach kawy i lekkie szturchnięcie.
- „Hej. Iggy. Wstawaj.” – otworzył jedno oko.
- „Hej. Która godzina?” – usiadł na sofie – „Jak się masz?”
- „Do bani. Zrobiłam Ci kawę.” – Igor popatrzył zdumiony.
- „Kawę? Mnie?” – Ola stuknęła się dłonią w czoło.
- „Całkiem zapomniałam, że nie pijasz. Zrobię herbatę.”
Poszła do kuchni, Igor za nią. Z Tay’em zawsze pili razem kawę.
- „Dzięki, że ze mną zostałeś i przepraszam, że zasnęłam, nawet nie wiem kiedy. Pościeliłabym Ci porządnie łóżko na górze.”
- „Nie przejmuj się, rozciągnę się na próbie.” – wyszczerzył zęby, ale Oli nie było do śmiechu, oczy miała podkrążone.
- „Idziesz ze mną?”
- „Pewnie. Ostatnio Ty byłaś tydzień w Wawie, teraz ja będę tu i to dwa tygodnie. Trener też przyjedzie. Podrzucisz mnie najpierw do dziadków Kamila? Mam tam swoje rzeczy.”
- „Jasne, zbierajmy się.”
- „To nie jemy nic?”
- „Oooj, sorry.” – Ola myślami była całkiem gdzie indziej – „Zrób sobie coś, ja nie jestem głodna.”
W samochodzie automatycznie odpaliła się muzyka. ‘Get up and go’, Ola bezwiednie rozciągnęła usta w uśmiechu, a łzy cisnęły jej się do oczu.
- „A to co?” – spytał Igor, a ona przypomniała sobie o jego obecności – „To już nie Kelly Family?”
- „Oni też. Ale tę płytę Angelo, co dostałam od Ciebie znam już na pamięć.”
- „Kto to?” – dociekał Igor.
- „Taki zespół ze Stanów. Bardzo fajnie chłopaki śpiewają, tam się teraz tego słucha.” – Igor przygłosił muzykę i zaczął kiwać się w rytm.
- „Nie takie najgorsze…”
- „No wiesz!” – obruszyła się oddychając z ulgą, że o nic więcej nie pytał.

Dojechali na próbę spóźnieni, Oli cały dzień nie szło, aż trenerka słysząc historię o Tinie kazała jej iść do domu. Poszła, chętnie. Odwiozła Igora mówiąc, że chce dzisiaj zostać sama, wracając wstąpiła do sklepu, przemyciła butelki na górę, zrobiła kolację babci i poszła do siebie. Zamknęła drzwi, włączyła ‘The Walk’ i słuchała w kółko piosenek swojego ukochanego i jego braci, a jednej najczęściej. You've got me wrapped up in your cancer, but I'm not quite what you thought I'd be… You really got a hold on me…” 

piątek, 16 stycznia 2015

Część 90

Lipiec 2007

Ola
- „Może i będę grał, ale nie na klawiszach.” – odrzekł, a mnie kręciło się w głowie.
Szybkich ruchem ściągnął moją bluzkę. I swoją.
- „Tay, zwariowałeś? Tu?”
- „Tu i teraz!” – powiedział stanowczo, a ja jakoś nie miałam siły z nim walczyć.
Błądziłam dłońmi po jego ramionach, torsie, on całował, gdzie popadło. Co chwilę spoglądałam na drzwi, Tay to zauważył i zostawiając mnie półnagą na pianinie zgasił górne światło zapalając tylko stojącą na długiej nodze lampę.
- „Lepiej?” – spytał wracając do pianina.
- „Mhm…” – odpowiedziałam całując go w ucho.
Znowu wziął mnie na ręce. Uwielbiałam, gdy tak robił, mięśnie napinały się mu na ramionach, a na mnie działało to jeszcze bardziej podniecająco. Zaśpiewał mi do ucha: ‘In a little while, surely you'll be mine, in a little while I'll be there’. [Za krótką chwilę, z pewnością będziesz moja, za krótką chwilę będę tam.] Przełknęłam ślinę, czułam, jakbym unosiła się nad ziemią sama, a nie na rękach Tay’a. W końcu usiadł na sofie. Chciałam pozbyć się jego spodni, ale powstrzymał mnie. Położył mnie na plecach i całował dekolt, piersi, brzuch. Wariowałam. Nie chciałam dłużej czekać, ale znowu mnie powstrzymał powracając do całowania moich ust. ‘Tay, no!’ – wychrypiałam i…otworzyłam oczy. Nie miałam pojęcia czy to był sen czy jawa czy moje pragnienia czy wspomnienia czy marzenia… Nie wiedziałam. Chyba przesadziłam z winem… W tle leciało ‘In a litlle while’, moje serce było rozerwane na strzępy, odechciewało mi się wszystkiego. Wszystkiego poza nim. Chciałam jego, chciałam do niego… Łzy już nie leciały tylko w środku tak bardzo bolało. Włączyłam internet. Któreś z kolei zdjęcie Tay’a było z alkoholem w dłoni lub po jego wypiciu, z imprez, z ludźmi, których widziałam po raz pierwszy na oczy. Czyli robił dokładnie to, co ja. Gdy tylko babcia szła spać zaszywałam się w swoim pokoju opróżniając to, co miałam w barku, oglądając zdjęcia, filmy Zac’a i Adriana, a rano wyrzucając cichaczem puste butelki.

Narrator
Zac z Tay’em przekonali w końcu Ike’a, nagrali trzy dodatkowe piosenki. Zrezygnowali z ‘Breaktown’ i ‘Give a little’ na rzecz ‘Running man’ i ‘Go’, a ‘Got a hold on me’ została dodana jako bonus jak to wcześniej sugerował Taylor. Produkcja była w toku, trasa koncertowa w przygotowaniu. Bardzo dużo czasu spędzali w studio na próbach i przygotowaniach do trasy. W wolnym czasie Tay siedział sam, Zac bywał na imprezach, a po kilkunastu namowach udało mu się wyciągnąć Tay’a. Zaraz tego jednak pożałował. Nie dość, że brat upodlił się jak bąk, to od tamtej pory ciągle chodził na imprezy, wracał pijany w sztok i zdychał dnia kolejnego. I to wszystko, jak określił Ike, przez babę. Na jednej z takich imprez Zac był świadkiem jak Meg znowu klei się do Tay’a, a jemu to wybitnie nie przeszkadza. Chodziła za nim wszędzie, rzucała mu sią na szyję, a gdy już nieźle sobie podpił, to wyciągnęła do tańca i przytulała się z rozanielonymi oczami. Zac patrzył na Tay’a z odrazą. Ok, on też został zraniony, można nawet powiedzieć, że wykorzystany przez Olę, ale teraz próbował poskładać wszystko z Susan, która dała mu szansę tylko dlatego, że Oli nie ma w pobliżu. Chciał wreszcie zająć się swoim życiem, swoimi problemami i swoim związkiem. Tym razem odwiózł jeszcze brata do domu zanim ten zrobił coś głupiego i próbował pogadać z nim dnia następnego.
- „Tay, co Ty wyprawiasz, do cholery?!”
- „Nie krzycz, głowa mi pęka.”
- „Jak codziennie ostatnio.” – odburknął Zac.
- „Nie czepiaj się, zajmij się sobą.”
- „To zamierzam zrobić Tay. A Ty uważaj na siebie i na Meg. Nie rób tego, z czego nie będziesz potem dumny. Przecież zawsze Cię wkurzała.”
- „Tak. Bo wtedy byłem z O…” – spojrzał na brata – „Wtedy tak, ale teraz jestem przecież wolnym człowiekiem.” – Obaj skrzywili się na te słowa, Tay uśmiechnął się ironicznie.
- „Wiem, że mieliśmy nie rozmawiać na ten temat, ale przecież ja wiem, że tęsknisz i cały czas ją kochasz. Może powinieneś z nią porozmawiać?” – spytał nieśmiało Młody.
- „Wiem, że się troszczysz Zac, ale trzymajmy się lepiej naszej umowy. A ja? Dam radę, nie martw się.”
Zac wcale nie był taki przekonany, ale odpuścił. Jemu samemu przechodziła już powoli złość na Olę, analizował wszystko nie raz i dostrzegał rysę w całym tym jej przedziwnym zachowaniu. Stwierdził, że nie będzie zawracał sobie głowy tylko faktycznie zajmie się sobą, tak będzie najlepiej.

Ola
Jednak jej się udało. Nie zrobiła z gęby cholewy, przyleciała. Z jednej strony cieszyłam się ogromnie, a z drugiej bałam, że nowinki z Tulsy nie będą dla mnie satysfakcjonujące. Mama przyjechała do babci na urlop, my od razu ruszyłyśmy w trasę po Polsce. Najpierw nad morze, Gdańsk, potem Warszawa, Wrocław, gdzie mieliśmy akurat taki mniej ważny turniej z Igorem, na którym zajęliśmy szóste miejsce, na koniec zostawiłam Kraków. Angela cieszyła się jak dziecko, że mogłyśmy poimprezować jak za amerykańskich czasów. Powiedziała, że jak ja nie przylecę do Tulsy, to się pogniewa. Pytała o Igora, przecież znała sprawę, ale powiedziałam, że tylko partnerujemy. Przez swoje problemy ani razu nie pomyślałam o nim jako o obiekcie płci przeciwnej. To, co stało się między nami kiedyś zostawiłam za sobą, oczywiście dzięki Tay’owi, teraz ani razu nie próbował się do mnie zbliżyć bardziej niż było to wymagane w tańcu, więc za to byłam wdzięczna. A może po prostu tego nie zauważałam? Szczerze? Mało mnie to obchodziło, miałam większe zmartwienia. Któregoś razu rozmawiałyśmy z Angelą o Jessice, była załamana, przybita, tęskniła za Pawłem i żałowała swej decyzji. Mój braciszek wypytywał ją o nią, gdy byłyśmy w Warszawie.
- „Ty, to chociaż jesteś sobą, bo Tay już całkiem zgłupiał.” – zaczęła któregoś razu Angela, gdy szykowałyśmy się na imprezę do klubu ‘Pod Jaszczurami’.
- „Słucham? Jak to zgłupiał?”
- „Nie wiesz?” – Angela była przekonana, że to rozstanie, to była nasza wspólna decyzja.
- „Ale czego?”
- „No, że Tay ciągle chodzi na imprezy, pije, pali. Przy Tobie nie palił, a jak piliście, to razem i z umiarem.” – byłam zszokowana.
- „Widziałam kilka fotek, ale nie wiedziałam, że to nagminne.”
- „Trochę się pogubił, chyba musi mocno za Tobą tęsknić.” – gardło mi się ścisnęło.
- „Co Ty gadasz, jak nie ja, to będzie inna.” – starałam się zabrzmieć bardzo przekonująco.
- „Eee tam! Wy byliście jedną z fajniejszych par, jakie znałam.”
- „Hehe!” – zaśmiałam się nerwowo – „A co u Nikki?”
- „Była raz z Ike’m u mnie na imprezie, ale przedziwnie się zachowywała. Pytała o Ciebie tak, jakbym ja miała coś wiedzieć, a ona nie i bardzo chciała to wyciągnąć. Kompletnie nie rozumiałam, o co może jej chodzić. Domyślasz się?”
- „Pojęcia nie mam.” – podrapałam się w głowę. – „A Zacky?”
- „No oni bywają, bywają.”
- „Oni? Z kim?”
- „No z Sue, a z kim? Powiedziałam, że lecę do Ciebie, ale ona od razu zmieniła temat, a on wyglądał na zszokowanego. W ogóle…” – Angela potrząsnęła głową – „…oni wszyscy zaczęli zachowywać się dziwnie. A my zbieramy się czy nie?” – zawsze była beztroska, myślała o imprezach, a takowa była przed nami. Obie leczyłyśmy rano kaca dobrą, polską maślanką.

Narrator
- „Słuchajcie! Ja zwariuję jak czegoś nie zrobię. Minęło już tyle miesięcy, a ona nadal nic.”
Mikołaj i Paweł patrzyli na Polę jak chodzi po pokoju w tę i z powrotem.
- „Kochanie, widocznie wszystko jest w porządku.”
- „Faceci!” – Pola przewróciła oczami – „Gówno w porządku. Przecież ona nawet mnie unika. Od powrotu ze Stanów widziałam się z nią trzy razy. Trzy razy! Dociera to do Was? Na telefony rzadko oddzwania, woli smsować, wykręca się próbami i opieką nad babcią. Brakuje mi jej. I wiem, że coś jest nie tak. Paweł! Mów jeszcze raz, co się działo, gdy wróciłam do Polski. Że też nie zostałam z Wami do końca, no!”
- „Polka, ile razy mam Ci powtarzać to samo? Oni z Tay’em postanowili to samo, co ja z Jess.” – zrobił smutną minę
- „No to oboje jesteście niespełna rozumu. A raczej wszyscy czworo. Widziała się potem z Tay’em? Nie zmieniła się?”
- „Już Ci mówiłem. Nic takiego nie zauważyłem, a na pewno się spotykała, bo mi mówiła. A potem chłopaki wyjechali w związku z płytą i nawet ja sam pożegnałem się tylko z Nicole.”
- „I nie odwiózł jej na lotnisko?”
- „Na lotnisko chcieliśmy pojechać sami, bez Jessici, bez Taylor’a. Wpadła tylko Angela i spłakały się z Olą jak bobry.”
- „Że też wyrzuciłam tę kartę amerykańską, straciłam wszystkie kontakty.”
- „My z Olką zrobiliśmy to samo, ja spisałem tylko potrzebne mi, a ona sobie, mieliśmy się wymieniać w razie co.”
- „Wiem, wiem… O numer Tay’a nie śmiem jej nawet pytać. Zastanawiałam się czy nie napisać do niego przez ich stronę.
- „Oszalałaś Polka!” – wtrącił się Miki – „Naprawdę widzisz w tym tylko podstęp.”
- „Bo to nie jest Ola! Moja Ola dzwoniłaby do mnie i namawiała, żebym przyjechała i w ogóle to nie jest Olka!”
Pola wiedziała swoje mimo próby przekonania ją przez Mikołaja, że jest ok. Nie jest ok. Tylko czemu ona aż tak długo nie chce gadać?

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Część 89



21 maja 2007

Tay
Hanson Day był do bani. Obaj z Młodym byliśmy nieskoncentrowani, przygnębieni, Ike z resztą zespołu nadrabiali za naszą dwójkę. Miałem paranoję, bo kilka razy wydawało mi się, że widzę ją w tłumie. I bardzo chciałem ją zobaczyć. Tylko po co? Żeby powiedzieć jak bardzo jej nienawidzę i jak mocno mnie zraniła? Potrząsnąłem głową by odpędzić te myśli. Na początku naszej znajomości myliłem się na koncertach myśląc jakby zatańczyła dany utwór i że chciałbym ją mieć w ramionach, teraz myliłem się z całkiem przeciwnego powodu. Nie rozmawialiśmy z braćmi na temat Oli, za to Nicole kilka razy próbowała zacząć temat, z marnym skutkiem. Pochłonęła mnie muzyka, płyta, imprez i spotkań towarzyskich unikałem jak ognia. Angela dorwała mnie na Hanson Day, mówiła, że rozmawiała z Olą, że zamierza ją odwiedzić w wakacje, nie chciałem nawet tego słuchać. Pytała, czy wszystko u mnie ok, bo coś nie wyglądam dobrze. Phi! Nikt na moim miejscu nie wyglądałby dobrze. Wykręciłem się z dalszej rozmowy wracając na scenę. Scena, mój drugi dom. A może nie dane mi stworzyć rodziny? Może to coś za coś?

Ola
Od czasu przeprowadzki do Krakowa ani razu nie byłam w Warszawie. Maluchy uczyły się w domu, mama wpadała na weekend co dwa tygodnie, Pola odwiedziła mnie z Pawłem i Mikim jeden raz pod koniec maja. Musiała nadrobić przedmioty na uczelni, czas z chłopakiem i znajomymi, a mnie było to tym razem na rękę. Gdy patrzyłam jacy są razem szczęśliwi jeszcze bardziej czułam się przygnębiona. Dawaliśmy sobie znaki porozumiewawcze z Pawłem, a gdy gołąbki poszły już spać, to zaczęliśmy rozmawiać.
- „Jak się trzymasz?” – spytał pierwszy.
- „Jakoś leci, a Ty?”
- „Beznadziejnie, okropnie, do bani. Cholernie za nią tęsknię. A Ty?”
- „Czy tęsknię? Za tamtym życiem na pewno.” – Paweł spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- „A za Tay’em?”
- „Trochę też. Ale nie dało się inaczej, jakby to miało wyglądać? Sam dobrze wiesz.”
- „Wiem, wiem, ale czasem myślę czy nie warto było spróbować.”
Ach, jak ja go dobrze rozumiałam. Oni też się z Jessicą nie kontaktowali, ale powiedział, że z dnia na dzień czuje się coraz gorzej. Co ja mogłam na to poradzić? To była ich decyzja. Ich wspólna. A jeśli chodzi o nas, to tylko i wyłącznie moja. Boże, jaka byłam głupia. Starałam się nie zostawać sam na sam z Poleńką, bo by mnie cisnęła. W końcu jednak mnie dorwała.
- „Oleńko, porozmawiamy?”
- „A co innego robimy od wczoraj?” – uśmiechnęłam się najbardziej naturalnie jak potrafiłam.
- „Ale dobrze wiesz, o czym. Co się stało między Tobą a Tay’em?” – wzruszyłam ramionami.
- „Dużo rozmawialiśmy z Tay’em, Pawłem, nawet z Młodym. Przeżyłam z nim naprawdę cudowne chwile,  w ogóle z nimi wszystkimi, ale teraz jestem tu, on tam, to są różne kontynenty, tak by się nie dało żyć. Przecież Paweł z Jess mają tak samo.”
- „Nie gniewaj się, że to powiem, pewnie Ci to nie pomoże, ale ja byłam przekonana, że Wy będziecie razem do końca świata i o jeden dzień dłużej. Wiadomo, że nie zawsze było kolorowo, mieliście dużo mocnych wrażeń, ale przecież jesteście dla siebie stworzeni.”
- „Eee… Serio? A kto mi mówił, że tego kwiatu jest pół światu?”
- „Ja. Ale jesteś teraz szczęśliwa?” – znowu wzruszyłam ramionami.
- „Brakuje mi tamtego życia, to był całkiem inny świat. Teraz nawet nie mieszkam w swoim mieście. Ale wiem, że wszystko się poukłada. Wróciłam do tańca.” – starałam się delikatnie zmienić temat.
- „Cooo? Kiedy? I ja nic nie wiem?”
- „Tydzień temu, na razie się rozciągam.”
Opowiedziałam jej o wizycie Igora i planach treningowych, a że rozmowa o Tay’u kosztowała mnie bardzo dużo, to przepłakałam potem dwie godziny w poduszkę.

Zac
Chciałem przećwiczyć piosenkę. Słowa miałem ułożone już dawno, muzyka sama przyszła. I to zaraz po tym jak trzymałem ją w ramionach. Otrząsnąłem się wchodząc do studia wprost na spierających się braci.
- „Ale ja chcę nagrać ten utwór i koniec!” – krzyknął Tay.
- „O! Dobrze, że jesteś!” – Ike spojrzał na mnie z nadzieją w oczach – „Wytłumacz temu matołowi, że piosenki mamy już nagrane, studio za sobą i wybieramy na płytę z tych, co mamy. Nie będziemy dogrywać kolejnych.”
- „Nie będziemy?” – spytałem z żalem.
- „No nie! Ty też?” – skinąłem głową – „Weźcie się wreszcie w garść, bo to jest najlepsza płyta w naszym dorobku, a Wy teraz jesteście nie do życia przez Olę. Nie mam już do Was sił! Ani do całej tej sytuacji.” – Ike opadł na sofę, ale cholera, przecież miał rację.
- „Nie wiem, o kim mówisz Ike.” – powiedział Tay podchodząc do mnie.

Tay
Wystarczyło jedno spojrzenie i obaj wiedzieliśmy, o co chodzi. On też miał nową piosenkę. Na ten sam temat. O niej. To była moja dziewczyna, a mój brat też pisał o niej piosenki. Co za farsa.
- „Zagrasz mi?” – spytał pierwszy.
- „Tak, a Ty?”
- „Też. Który pierwszy?”
- „Ja z Wami osiwieję matoły!” – wtrącił Ike.
- „Ja mam dwa, to może na zmianę?”
- „Dwa? Boże, daj mi cierpliwość…” – Ike się załamał.

Zac
Usiadłem do klawiszy intonując pierwszy utwór. Czekałem na reakcję braci.
- „To do Susan.” – celnie odgadł Ike.
Zagrał Tay, dobry utwór, mocne słowa, od razu było wiadome, o co chodzi. Emocje dosłownie buchały spod klawiszy. Tym razem Ike nie skomentował, wystarczyło jedno spojrzenie Tay’a świadczące o tym, że nie zamierza nawet wymawiać jej imienia.
- „Dajesz drugą.” – rzekł Tay, po czym spytał – „Wytrzymam to?” – wzruszyłem ramionami i zacząłem śpiewać. Widziałem, że w trakcie piosenki Taylor spiął mięśnie, ale na koniec rozluźnił się, klasnął w ręce, zatarł je i zadał pytanie:
- „To nad którą pierwszą pracujemy?”
- „Nie! Błagam! Nie! Mamy już ponad komplet, nie możecie wrzucić tych nowych na EP*?”
- „Nie.” – stanowczo rzekł Tay – „Ta pierwsza Zac’a jest zbyt dobra, chcę ją na płycie. Moją możemy dać jako bonus, ale odpada przecież ‘Give a little’.”
- „Co?” – przerwałem mu.
- „No chyba żartujesz? Przecież to oczywiste.”
- „Ale ona jest bardzo dobra!”
- „Wiem. Ale nie dam rady chłopaki, nie dam rady.”
Po tym zdaniu i jego minie żaden z nas nie oponował.

21 czerwca 2007

Ola
Rzuciłam torbę na podłogę, wyciągnęłam ręce do góry, włączyłam muzykę, odpisałam na smsa Poli i zaczęłam rozgrzewkę. Trenerka okazała się świetną babką i widząc moje zdeterminowanie pozwalała mi przychodzić wcześniej na salę i rozgrzewać się samej. Minął miesiąc odkąd wróciłam do tańca. Ćwiczyłam długo, ciężko, chciałam jak najszybciej nadrobić braki. Po dwóch tygodniach trenerka zaczęła podsuwać mi różnych partnerów, którzy akurat mieli wolne, Igor trenował w Warszawie. Myślałam, że będę zajęta, że nie będę miała czasu na rozpamiętywanie. Nic bardziej mylnego. Zwłaszcza do codziennej rozgrzewki do ich piosenek. Głupia ja. Nie mogłam sobie darować tego, co zrobiłam. Tęskniłam prze okrutnie, cały czas płakałam, nie widziałam siebie z kimś innym niż Tay. To jego mi brakowało, jego chciałam przytulać, jego całować, wsuwać rękę w jego włosy. Cały czas go kochałam. Stchórzyłam jak gówniara, wolałam, żeby mnie znienawidził niż powiedzieć o tym, że nie mogę mieć dzieci. Widziałam, że on tego chce, ciągle to powtarzał, ale nie, nie powiedziałam prawdy tylko założyłam jak zareaguje, założyłam, że mnie zostawi, a przecież mogłam spróbować, mogłam powiedzieć i zobaczyć, co on zrobi. Leżałam na macie rozciągając się, w tle leciała akurat ‘Song to sing’. Nie zwróciłam uwagi, że łzy lecą mi po policzkach. Czy to jest zasób niewyczerpywalny? Ile ich tam jeszcze jest? Jak długo będę jeszcze cierpieć? Trenerka wyrwała mnie z rozmyślań wpadając do sali jak burza i od progu krzycząc, że ma niespodziankę. Za nią weszli Igor z trenerem i niespodzianką były trzy dni wspólnych ćwiczeń i tworzenie układu.

*EP – płyty, które Hansoni wydają co roku dla członków Fan Clubu