Got a hold on me

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Część 86


Narrator
Zac wybiegł z mieszkania wzburzony, zupełnie nie rozumiał zachowania Oli. Był zły na siebie, że okazał taką słabość. Z drugiej strony przekonał się jakim człowiekiem jest Ola. Czy można aż tak bardzo się pomylić? Czy można tyle czasu kogoś znać, a wcale go nie znać? Nie odjechał od razu, patrzył na balkon, miał z tym miejscem tyle wspomnień. Głównie dobrych, ale dzisiaj doszły jeszcze te złe. Odpalił w końcu silnik i pojechał do domu. Musi powiedzieć bratu, co się stało, nie może tego ukrywać. On musi się dowiedzieć, jakim człowiekiem jest Ola. Zastukał do Ike’a, był razem z Nikki.
- „Chodźcie do ogrodu. Zwariuję jak nie zapalę.” – oboje spojrzeli po sobie i poszli za Młodym.
- „Byłeś u niej?” – spytała Nikki, Zac jakby skulił się w sobie.
- „Byłem.” – zaciągnął się papierosem.
- „No i?” – dziewczyna ponagliła go chcąc się czegoś dowiedzieć.
- „Jezu, Nikusiu, to jest całkiem inna osoba. Ja nie wiem jak to możliwe, żeby tyle czasu udawała.”
- „Zmieniłeś zdanie? Przecież zgodnie twierdziliśmy, że coś musi być na rzeczy.”
- „A nie mówiłem?” – Ike stanął po stronie brata.
- „Zabawiła się kosztem Tay’a i nas wszystkich.”
- „A żebyś wiedział bracie.” – popierał Ike.
- „No, ale powiedz coś więcej, co tam się stało?” – Nikki była już lekko zniecierpliwiona.
- „To nie takie łatwe.” – Zac spuścił głowę – „Jestem złym człowiekiem.”
Nicole w mig odgadła, o co chodzi.
- „Na miłość boską, Młody! Chcesz mi powiedzieć, że Ty… że Wy…”
- „Prawie się z nią przespałem. I chcę, żebyście byli obecni, gdy będę mówił to Tay’owi. Na pewno dostanę w ryj, a znając jego wściekłość nie chcę, żeby mnie zbyt mocno poturbował.”
- „Chcesz powiedzieć Tay’owi?” – Ike nie krył zdumienia.
- „Zac, nie mów mu, to mu złamie serce.” – Nikki dorzuciła swoje trzy grosze.
- „On już i tak ma złamane. Nie będę tego ukrywać, nie mogę, nie tym razem.”

Tay
A może Nicole ma rację? Może coś się stało i ona jak zwykle chce rozwiązać wszystko sama? Może powinienem z nią jeszcze porozmawiać? Może pęknie i powie prawdę? Ale z drugiej strony po tym, co usłyszałem nie wydawało mi się, by kłamała, wszystko układało się w logiczną całość. Wszystko poza dzieckiem, bo po nim płakała. Długo myślałem czy pojechać, czy zadzwonić, wpatrywałem się w telefon pragnąc zobaczyć na wyświetlaczu ‘Olsia’. Bo może jednak mi się to przyśniło? ‘Oj Tay, jesteś totalnym baranem, musisz się po prostu z tym pogodzić.’ Ale co mi da telefon? Jadę do niej! Trzeba to wyjaśnić, duma w buty i jadę! Nie zdążyłem, bo do pokoju weszła pozostała trójka.
- „Jadę do Oli.” – powiedziałem.
- „Po co?” – spytał Zac.
- „Wyjaśnić całą tę sytuację.”
- „Nie ma sensu Tay, właśnie od niej wracam.”
- „I co? Powiedziała coś?” – Zac zachowywał się jakoś dziwnie, oczy biegały mu na wszystkie strony – „Co powiedziała?” – podniosłem lekko głos.
- „Ona zagrała Tay, zagrała z nami wszystkimi. To nie jest ta sama osoba.”
- „Mnie to mówisz? W ogóle nie okazała smutku, żalu, była bezwzględna, powiedziała, co miała, a potem ja kazałem jej się wynosić.” – usiadłem na łóżku biorąc głowę w dłonie, reszta cały czas stała. – „No to, co mówiła?”
- „To samo, co Wam. Że koniec stypendium, że było super, że wraca do domu. Do tego była tak bardzo obojętna, złośliwa i… i…”
- „I co?” – podniosłem głos patrząc na brata, bo drażniło mnie już powtarzanie w kółko tego samego.
- „I bezwzględna i perfidna. Możesz dać mi w ryj, bo zasłużyłem, od razu Cię za to przepraszam, ale to wszystko, co mówiła, jej zachowanie…” – przerwał i złapał się za głowę.
- „Do rzeczy Zac!”

Zac
To było gorsze niż przyznanie się, co do niej czuję, wziąłem głęboki oddech.
- „Pocałowałem ją.”
- „Słucham?” – Tay jakby skulił się w sobie, oczy wyrażały ból i rozczarowanie.
- „Nie każ mi tego powtarzać jeszcze raz.”
- „Pozwoliła Ci?” – nie ruszał się z miejsca, spojrzałem na Nicole, która kiwała głową na ‘nie’, ale nie mogłem tego zataić.
- „Tak, właściwie, to…”
- „Spałeś z nią?”
- „Nie, nie, przerwałem to. Tylko nie wiem, co by było, gdybym nie przerwał.” – powiedziałem zgodnie z prawdą.
- „Wyjdź.” – wolałbym, żeby mi przywalił niż widzieć ten wzrok.
- „Tay, przepraszam, nie wiem, co we mnie wstąpiło.”
- „Wyjdź! Idźcie stąd wszyscy i dajcie mi spokój!” – rzucił się na łóżko znowu patrząc tępo w sufit. Zawiodłem brata. W końcu mi się udało, brawo Zacky! Tyle miesięcy walki z samym sobą poszło na marne. Zraniłem własnego brata, nie mówiąc już o dziewczynie, z którą się spotykałem. Suzie… Jeszcze czeka mnie rozmowa z nią. Już sam nie wiedziałem, co gorsze. Słusznie mi nie ufała, jeśli chodziło o Olę, słusznie…

Tay
Patrzenie w sufit, to bardzo interesujące zajęcie. Gapiłem się już ze dwie godziny. Nie mogłem uwierzyć w to, co powiedział mi Zac. Taka była Ola? Moja Ola? A ja byłem taki ślepy, że tego nie widziałem? Ale przecież przez czas, kiedy byliśmy razem była zupełnie inna, miła, taka moja, taka kochana, dobra. A teraz? Zazwyczaj słyszy się, że to faceci zostawiają i ranią, w naszym wypadku, to ona zostawiła i zraniła, czego zupełnie się nie spodziewałem. Trafiło mnie jak grom z jasnego nieba, byłem przekonany, że coś wymyśli, że zostanie, byłem przekonany, że jest moją drugą połówką jabłka. A może byłem na tyle zakochany, że nie widziałem, że ona gra? Tylko to nie wyglądało na grę, serio nie wyglądało. Teraz jeszcze całowała się z moim bratem… To już przesada, nie chciałem jej znać i nigdy widzieć na oczy. Tylko czemu tak mocno tęskniłem i specjalnie przejeżdżałem w znanych nam miejscach z nadzieją, że ją spotkam przez kolejne kilka dni?

Ola
Przegięłam, oj przegięłam… Zraniłam mojego ukochanego i zraniłam mojego przyjaciela. I to w taki sposób, że na pewno nie będą chcieli mieć już nic ze mną wspólnego. Tak sobie wymyśliłam, tak postanowiłam. Teraz tylko trzymać się jeszcze z tydzień i wyjechać, zapomnieć i nie myśleć. Wieczorami ryczałam w poduszkę, póki nie zasnęłam z wyczerpania. Mało jadłam, żyłam na kawie. Jeździłam na uczelnię i do pracy załatwiając ostatnie papiery. Wyjazd zbliżał się nieubłaganie prędko. Angela zrobiła dla mnie pożegnalną imprezę, przyszli wszyscy poza braćmi. Koło północy wpadła też Nikki. Zdziwiłam się bardzo, gdy ją zobaczyłam. Ze łzami w oczach mówiła, że jestem okrutna, że jak mogłam to zrobić, że ona wcale nie wierzy w to, co mówiłam i żebym powiedziała jej prawdę. Cała trójka nie chce mnie znać, ale ona jest przekonana, że coś się stało, że to nie jestem prawdziwa ja. Jak bardzo miała rację wiedziałam tylko ja. Ale nie mogłam jej powiedzieć, skoro raz postanowiłam, to trzymałam się jednej wersji. Gdy opowiedziałam po raz n-ty to samo, to zapłakana wyszła z imprezy mówiąc, że nie myślała, że okażę się tak bezwzględna i że ona cały czas twierdzi, że coś jest na rzeczy. Była to ciężka noc, Angela się popłakała, każdy ściskał mnie i mówił, jak żałuje, że wyjeżdżam. Pytała, co postanowiliśmy z Tay’em, to powiedziałam to, co wszystkim i że dlatego ich nie ma, bo coś muszą pilnego z płytą załatwić. Zapraszałam do Polski, Angela powiedziała, że w wakacje na pewno mnie odwiedzi. Bałam się, że Paweł coś zauważy, ale spędzali z Jess każdą wolną chwilę, więc nie zwracał na mnie aż takiej uwagi.

Tay
Unikałem brata jak mogłem. Gdy mijaliśmy się w domu, odwracałem głowę, a i on nie naciskał na rozmowę, dał mi święty spokój. Tyle czasu miałem problem z jego uczuciem do mojej dziewczyny, a jak w końcu mi przeszło i on poznał kogoś, to wywinął taki numer. Nie wspomnę o tym, co musiała czuć Susan, ale tym się nie przejmowałem, bo to nie mój biznes, miałem więcej swoich problemów na głowie. Wiedziałem, że Ola ma przyjechać z Pawłem oddać auto, wypaliłem przedtem z pół paczki fajek. Usłyszałem samochód na podjeździe, stałem w salonie, wyjrzałem zza firanki, ona rozmawiała z Nikki, którą wysłaliśmy po kluczyki i dokumenty. Miała na sobie czarną skórę, w której jak zwykle wyglądała niezwykle seksownie. Włosy rozpuszczone, krótka spódnica, wyglądała idealnie. Taką ją uwielbiałem. Patrzyła w okno, ale nie widziała mnie, zauważyłem, że kilka razy zerkała w stronę domu, może miała nadzieję, że się spotkamy? Że wyjdę i powiem, że miała rację, że było miło, ale się skończyło i powodzenia. Nic takiego nie będzie miało miejsca. Nigdy. Tak bardzo ją kochałem… I tak bardzo nienawidziłem…

Zac
Tay był wściekły i wcale mu się nie dziwiłem. Zawiodłem go i to bardzo, że o Susan nie wspomnę. Chociaż i tak bardziej zraniłem brata. Po co ta Ola przyjeżdżała do tych Stanów? Narobiła tylko zamieszania, wyjeżdża, a my teraz radźmy sobie sami. Z jednej strony czułem, że coś jest nie tak, że to nie była prawdziwa Ola, ale z drugiej strony, po tym, co się stało nie mogłem myśleć inaczej. Przyjechała z Pawłem oddać auto, chciałem ją zobaczyć po raz ostatni, wszedłem po cichu do salonu, ale zobaczyłem, że miejsce za firanką jest już zajęte przez Tay’a. Bezszelestnie się wycofałem, wpadłem do pokoju Ike’a, który też stał w oknie i obserwował.
- „Wiedziałem, że przyjdziesz.” – powiedział robiąc mi miejsce.
- „Tak?”
- „Tak, chyba każdy z nas chciał zobaczyć to spotkanie. Nikki nie daje za wygraną, cały czas uważa, że coś musiało się stać. Pojechała nawet na imprezę do Angeli.”
- „Serio?” – uniosłem tylko brwi wpatrując się w rozmawiające dziewczyny i stojącego obok Pawła.
- „Tak, ale Ola cały czas powtarzała to samo.”
- „Skoro tyle razy to powtarza, to widocznie jest to prawda.” – poczułem dłoń brata na ramieniu.
- „Kochasz ją, prawda? Cały czas ją kochałeś.” – skinąłem tylko głową na potwierdzenie.
- „A co z Susan?”
- „Nie wiem Ike, naprawdę nie wiem.”
Pożegnała się wreszcie z Nicole, wsiadła do auta i odjechała. Pozostało mi teraz tylko zapomnieć. Mnie, Tay’owi… Tylko zapomnieć. Ta, tylko!

Ola
Już tęskniłam, tak bardzo chciałam, aby mnie przytulił, chciałam odgarnąć mu włosy z czoła, chciałam zatonąć w jego oczach, które tak kochałam… Chciałam zobaczyć go raz jeszcze przed odlotem. Żaden z braci nie chciał mnie widzieć, poprosiłam Pawła, aby pojechał ze mną autem ciotki odprowadzić auto Ike’a. Kluczyki odebrała Nicole ściemniając, że niby chłopaków nie ma w domu. Znowu próbowała mnie podejść, wyciągnąć ze mnie prawdę.
- „Ola, ja Ci po prostu nie wierzę.” – mówiła ze łzami w oczach – „Poznałam Cię przez ten czas. Jeśli masz w dupie mnie, to spoko, ale powiedz chociaż jemu, co tak naprawdę się stało.”
- „Nikki, Ty masz serio jakieś teorie spiskowe? Co się miało stać? Dzięki Ci, że nauczyłaś mnie tylu dobrych drinków.”
- „Gadaj sobie, ja i tak swoje wiem. Zastanawia mnie tylko fakt jak mogłaś dodatkowo tak zranić Zac’a i tak się zachować wobec niego? Nie poznaję Cię Ola, naprawdę Cię nie poznaję.”
Miała rację, ale nie mogłam jej tego powiedzieć. Pożegnaliśmy się z nią, Paweł prosił pożegnać chłopaków, wróciliśmy do mieszkania, a dwa dni później siedzieliśmy już w samolocie do domu.

Narrator
Pod koniec kwietnia Ola mieszkała już w Krakowie. Przepakowała się, spotkała z Polą, która była zdziwiona jej decyzją co do Tay’a i drążyła temat, ale dziewczyna nie wyszła jeszcze z roli zaczętej w Stanach i udawała również przed przyjaciółką. Pola stwierdziła, że gdyby nie wyrzucili z Pawłem swoich kart z amerykańskich telefonów, to zadzwoniłaby do Tay’a, a tak, to nie miała numeru, a Ola nie chciała się takowym podzielić. Mówiła, że to już przeszłość, że spędziła super czas z super facetem i że teraz trzeba wrócić do rzeczywistości i że sama Pola tak jej kiedyś radziła. Przyjaciółce nie pozostało nic innego jak się z tym pogodzić. Wiedziała, że Ola jak zawsze potrzebuje czasu do przetrawienia wszystkiego sama i że później na pewno się złamie i powie jej, o co chodzi. Czas, musi dać jej czas. Jak zwykle.

piątek, 26 grudnia 2014

Część 85

Zac
Poszedłem na papierosa próbując pozbierać myśli. Tay opowiedział mi wszystko. Wyjeżdża? Zostawia go? Rozstają się? Nie mieściło mi się to w głowie. To nie mogła być prawda, coś musiało się stać. Tay wściekał się, że Nikki mówiła to samo. Zadzwoniłem do niej, zeszła do mnie do ogrodu. Zgodnie stwierdziliśmy, że coś poważniejszego było na rzeczy. Ola była tak zakochana w Tay’u, że nie mogła tak po prostu odejść.
- „Zac, Ty masz na nią dobry wpływ, pogadaj z nią, może Tobie powie.”
- „Mam taki zamiar, ale muszę się najpierw otrząsnąć z szoku i ułożyć sobie w głowie, jak do niej dotrzeć.”

Ola
Zasnęłam z wyczerpania, poranek też zaczęłam od płaczu. Cicho, żeby nie obudzić Pawła i Jessici. Po jakimś czasie wstałam po kawę, na jedzenie nie miałam ochoty. Południe. Kartka od Pawełka: ‘Pojechaliśmy sobie precz. Będziemy jutro.’ I dobrze! Tego mi trzeba: ciszy i spokoju. Tylko muszę się czymś zająć. Muszę, bo zwariuję. Założyłam spodnie od dresu, Tay’a bluzę na biustonosz. Jej nie zamierzałam mu oddawać, mogła się przecież gdzieś zawieruszyć w ciuchach. Włączyłam głośno muzykę i zaczęłam wyciągać wszystkie ubrania z szafy rozkładając je na łóżku. Młody dzwonił z pięć razy, pewnie mu powiedzieli, ale nie miałam chęci z nim teraz rozmawiać. Musiałam wziąć się w garść i udawać jeszcze przez dwa tygodnie przed wszystkimi łącznie z Pawłem, Polą, mamą, Gabi… Dopiero w Krakowie będę mogła wyjść z roli. Poleciała szybka piosenka, wyżyłam się w tańcu, po czym usłyszałam dzwonek do drzwi. Ktokolwiek by to nie był muszę grać, muszę grać… Miałam nadzieję, że to nie Tay, przy nim najgorzej byłoby o wpadkę. Spojrzałam przez wizjer, przybrałam wesołą minę otwierając drzwi.
- „Zacky!” – przywitałam się buziakiem w policzek – „To Ty nie na wyjeździe?”
Zdziwiłam go swoim normalnym, luzackim zachowaniem, wszedł niepewnie.
- „Ola, co Ty wyprawiasz?” – wyminęłam go udając się do sypialni i biorąc po drodze głęboki wdech.
- „Właśnie się pakuję.”
Stanął w progu opierając się o futrynę i patrząc na ciuchy rozłożone na łóżku.
- „Nie rozumiem, czemu wyjeżdżasz?” – przewróciłam oczami.
- „Boże, Ty też? Wszyscy oszaleliście! Wyjeżdżam, bo kończy mi się stypendium.”
- „Nie wierzę Ci.”
- „Trudno, Twoja sprawa.”
- „Czemu jesteś niemiła?”
- „Czemu? Czemu? Bo wszyscy robicie aferę nie wiadomo, o co. Ty też myślałeś, że rzucę wszystko i zostanę?”
- „Tak. Szczerze mówiąc: tak.”
- „To źle myślałeś!” – jak trudno było mi się trzymać, jak trudno było mi ranić kolejną osobę, na której mi zależało – „Wszyscy źle myśleliście. Tay’owi powtarzałam wczoraj cztery razy, Tobie powiem piąty. Było mi super i z nim i z Wami wszystkimi, ale ja mam w Polsce rodzinę, przyjaciół…”
- „Igora.”
- „Co?” – zbił mnie z pantałyku.
- „Igora tam masz.” – powtórzył Zac.
- „On akurat nie ma nic do tego.”
- „A może jednak ma? Wrócisz do niego?” – tego się nie spodziewałam, ale poddał mi pewien pomysł.
- „Tak, pewnie tak.” – Zac wybałuszył oczy – „No nie patrz tak na mnie Przystojniaku. Jestem wolnym człowiekiem, nie jestem już z Tay’em. Chcesz kawy?”
Widziałam, że w Młodym wzbiera złość, chciałam wyjść z pokoju, ale oparł rękę na futrynie skutecznie mi to uniemożliwiając.
- „Czy Ty wiesz, co Ty robisz dziewczyno?”
- „Wiem.”
- „Przecież on, przecież Wy, przecież Ty…”
- „Zac, ja Cię bardzo proszę, nie panikuj. Nie byłam pierwszą, nie będę ostatnią. Chcesz kawy?”
Nie odpowiedział, schyliłam się przechodząc pod jego ręką i skierowałam się do kuchni uruchamiając ekspres. Po dobrych kilku minutach pojawił się w drzwiach. Byłam mu za to wdzięczna, bo mogłam pooddychać chwilę normalnie.
- „Nie poznaję Cię Ola. Jesteś naprawdę taka perfidna?”
- „Widocznie jestem. Możesz już ze mnie zejść Zacky?”
Widziałam, że jest wkurzony i to jeszcze bardziej niż Tay. Nie widziałam jeszcze go w takim stanie. Stuknęłam kubkiem o blat, przywdziałam butną minę. Zraniłam niebieskookiego, teraz musiałam zranić mojego przyjaciela.
- „Ty lepiej powiedz, że wcale nie chodzi Ci o Tay’a Zac!” – podeszłam bliżej – „Chodzi Ci o Ciebie samego!” – stuknęłam go palcem w tors. Zbaraniał. Widać było, że dopiero po chwili dotarło do niego, co powiedziałam.
- „Nie Ola, ja myślę…” – zatkałam mu dłonią usta.
- „Nie oszukuj mnie Zacky. Ani mnie ani siebie.”
Widziałam, jak zmienia się jego mimika, jak ciemnieją mu oczy, jak mocno walczy ze sobą. Każdy patrząc teraz na niego domyśliłby się, co chodzi mu po głowie. Widziałam jak ciężko przełyka ślinę. Nie miałam wyjścia, musiałam z nim zagrać, musiałam jego też zranić, sprawić, że i on znienawidzi mnie jak Taylor. Odwróciłam się powoli w stronę ekspresu, ale chwycił mnie za nadgarstek.
- „Tak, masz rację. Myślę też o sobie.”
- „Wiem Zacky.”
- „I nie jesteś już z Tay’em.”
- „Nie jestem.”
- „Czyli nie…”
- „Nie zrobisz nic przeciwko bratu.”
Widać było to jego wahanie. Wahanie pomieszane z pragnieniem i pożądaniem.
- „Jestem złym człowiekiem.” – powiedział, po czym przyciągnął mnie do siebie wpijając swoje usta w moje z całą tęsknotą i zachłannością jaką trzymał w sobie tyle miesięcy. Pozwoliłam mu na to, wiedziałam, ile czasu ze sobą walczył i jak bardzo tego pragnął. Teraz byłam wolna, więc nie starczyło mu sił, aby się powstrzymać. Nie odepchnęłam go, nie broniłam się, pozwalałam się całować. Objęłam go za szyję ściągając gumkę z włosów i wtapiając w nie rękę. Jego pocałunki były łapczywe, jakbym miała mu się zaraz wyrwać. Nie zamierzałam. Rozpuścił moje włosy, zaczął popychać mnie lekko w stronę sypialni. Upadliśmy na łóżko między ciuchy, całował moją twarz, włosy, szyję, rozsunął bluzę Tay’a, nie spodziewał się, że mam pod spodem jedynie stanik. Pocałował kilka razy w dekolt, ramię, szyję, jego ręce błądziły po całym moim ciele, włosach, po czym zatrzymał się, popatrzył na mnie i odskoczył jak poparzony. Podniosłam się na łokciach. Byłam pewna, że przerwie. Jeśli nie on, to ja bym to zrobiła. Złapał się za głowę.
- „Boże, co ja robię?”
- „Robisz coś, o czym marzyłeś Zac. Ale marzenia są fajniejsze. To nie smakuje tak, jak myślałeś, że smakuje, prawda?” – przekręciłam głowę w bok.
- „Ja… ja… Ty…” – cały czas jeszcze ciężko dyszał – „Nie myślałem, że jesteś tak podła! Jak mogłaś mi na to pozwolić?”
- „Mogę robić, co chcę Zacky. Czemu nie miałabym sprawić Ci radości tym, czego tak bardzo pragniesz od dłuższego czasu?”
- „Poszłabyś ze mną do łóżka?” – znowu znalazł się nade mną, aż mnie trochę przestraszył, wróciłam jednak do roli.
- „Brzydzę się zdradą jak niczym innym, ale teraz jestem wolna, więc…” – przejechałam dłonią po jego policzku, przymknął oczy, po czym spojrzał na mnie z odrazą i wstał.
- „Nie wierzę w to Ola, to w ogóle nie jesteś Ty, myślałem, że Cię poznałem. Zawiodłaś Tay’a jako chłopaka, a mnie jako przyjaciela. Dobrze, że wyjeżdżasz.”
To mówiąc odwrócił się na pięcie i wyszedł. Pobiegłam szybko zamknąć drzwi. Tego już było za wiele, rola wymknęła się trochę spod kontroli. Najlepiej byłoby zasnąć i już się nie obudzić, nie czuć, nie cierpieć… Osunęłam się po tych drzwiach i zapłakałam. Gorzko, dramatycznie, wiedziałam, że już nie wróci, teraz już żaden nie wróci. Udało się, tego chciałam. Zraniłam ich. Nienawidzą mnie. Po prostu trzeba będzie się z tym pogodzić. Pocierpimy trochę i zapomnimy, znajdziemy sobie kogoś nowego i będziemy szczęśliwi. Tylko ja nie chciałam innego! Chciałam jego! Mojego niebieskookiego!

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Część 84

Ola
Ze studia do domu szłam jak robot. Jakby ktoś inny mną sterował. Nie uroniłam ani jednej łzy, nie mogłam sobie na to pozwolić. Wiedziałam, że dobrze odegrałam swoją rolę, że uwierzył. Do końca nie byłam świadoma tego, co zrobiłam, ale byłam przekonana, że to jedyne słuszne rozwiązanie. Dam radę. Pocierpię trochę, ale pozbieram się. Ike’a i Nikki nie było, w pokoju Tay’a miałam trochę swoich rzeczy, zebrałam wszystko do reklamówki. W kuchni spotkałam Panią Hanson. Powiedziałam, że wracam, że chciałam się pożegnać.
- „Przykro mi, ale nie powiem, że się nie spodziewałam.”
- „Szkoda, że tylko Pani. Reszta jest w szoku, bo myśleli, że zostawię całe swoje życie za sobą i zostanę.”
- „Nie żal Ci? Oboje będziecie cierpieć.” – machnęłam ręką.
- „Damy radę. Nie byłam pierwszą, nie będę ostatnią. Pocierpi się trochę i przejdzie. Ale wspomnienia pozostaną.” – powiedziałam wesoło sięgając śliwkę z miski na stole. Podziękowałam za wszystko, uścisnęłyśmy się.
- „Muszę pamiętać, żeby już tyle lodów nie kupować.” – Pani Hanson puściła do mnie oko, zaśmiałam się.
- „Oj nie wiem, nie wiem. Chyba zaraziłam Ike’a lodomanią, dzielnie mi towarzyszył.” – kobieta przyglądała mi się uważnie i na koniec powiedziała:
- „Uważaj na siebie Ola. I nigdy nie rób tego, czego wiesz, że będziesz w przyszłości żałować.” – popatrzyła na mnie znacząco, kiwnęłam tylko głową i wyszłam.

Tay
Zeszło jej się z godzinę, widziałem, gdy przejeżdżała koło studia. Cały ten czas chodziłem w kółko myśląc i analizując jej słowa. Rzeczywiście kobiety są z Wenus, a mężczyźni z Marsa, bo niewiele z tego rozumiałem. Faktycznie nigdy nie powiedziała, że kocha, że jej zależy, mówiła tylko, że dobrze się ze mną czuje, rzadko była zazdrosna. Potrzebowała kogoś przy sobie na czas pobytu w USA, a jak przyszło co do czego, to znika. Ale musiałem przyznać jej jedno, że nigdy nie deklarowała. Ja byłem głupi, bo wierzyłem, że będziemy razem wiecznie. Że trafiłem na tę swoją połówkę jabłka, jak to była zwykła określać. Tylko, że moje pół owocu spierdala. To dlatego pewnie się złościła i ucinała temat, gdy mówiłem, że kiedyś będziemy mieli dziecko. Bo wiedziała, że nie będzie tego ‘kiedyś’! Fuck! Tylko czemu mówiła, że szkoda, że tak się stało, że poroniła? Czemu płakała nad naszym nie narodzonym dzieckiem? Może to przez hormony? To jedno pozostało dla mnie zagadką. Musiałem coś zrobić, bo nie wytrzymam. Wyciągnąłem z barku wódkę, nalałem sobie do szklanki i wypiłem jednym haustem. Mój wzrok spoczął na paczce fajek, którą zostawił tam Zac. Jeden plus. Mogłem palić, kiedy chciałem. Tylko, że gdyby powiedziała, że zostaje, to nie wziąłbym papierosa do ust do końca życia.

Ola
Była to najtrudniejsza rzecz, jaką zrobiłam w życiu, najtrudniejsza rola do zagrania. Cały czas się trzymałam, nie uroniłam łzy. Wiedziałam, że muszę udawać jeszcze przed Pawłem. Powiedziałam, że zdecydowałam o rozstaniu, to przytulił mnie i rzekł, że będziemy się pocieszać nawzajem. Jess była u nas i gdy to usłyszała, to się popłakała.
- „Ja chyba tego nie zniosę.” – załkała, Paweł przytulił ją i pocałował w czubek głowy. Oni mieli dobrze. To była ich wspólna decyzja, Tay już mnie nie pocałuje w czubek głowy. – „Zostało nam dziesięć dni.”
- „To korzystajcie kochani, idę do siebie.”
Nie powiedziałam, że Tay nie chce mnie widzieć. Po prysznicu zakopałam się pod kocem, włączyłam jedną z płyt Zac’a, wiedziałam, że teraz tylko one mi pozostały i będę je często oglądać. Teraz już sobie pozwoliłam, łzy leciały ciurkiem po twarzy. Tylko czy to przejdzie? Czy to nie będzie tak mocno bolało? Przecież, to jego kocham najmocniej na świecie…

Tay
Wszystko mi ją przypominało: własne łóżko, łazienka, kuchnia, studio… Gdzie spojrzałem, tam widziałem ją i słyszałem jej śmiech. Noc miałem nieprzespaną. Byłem wkurzony, ale też nie do końca mogłem w to uwierzyć. Rano w jadalni spotkałem Ike’a i Nikki. Musiałem wyglądać jak zmora, bo brat spytał, co jest grane, na co Nicole zrobiła smutną minę.
- „Przykro mi Tay.” – powiedziała.
- „To Ty wiedziałaś?”
- „Tak, ale…”
- „Kurwa, no to już naprawdę przestaje być zabawne! Znowu dowiaduję się jako ostatni?”
Trzasnąłem drzwiami lodówki, o ile można takowymi trzasnąć, poszedłem do pokoju od razu biorąc komórkę i wybierając numer Zac’a. Odebrał zaspany.
- „Halo, co Ty tak rano…”
- „Wiedziałeś?” – wrzasnąłem bez zbędnego przywitania się.
- „Czego się drzesz? Co wiedziałem?”
- „Że ona wyjeżdża! Powiedz mi prawdę, czy o tym wiedziałeś?!”
- „Tay, cholera, jaśniej! Kto wyjeżdża i gdzie?”
- „Ola głupku! Do Polski! Za dziesięć dni! Nie, już za dziewięć.”
- „Cooo?” – jego głos po drugiej stronie świadczył, że pierwsze słyszy.
- „Nie wiedziałeś?”
- „Nie! Przecież jestem na wyjeździe. Ale co się stało? Czemu? O co chodzi?”
- „Nie mam chęci o tym rozmawiać.”
- „Tay, poczekaj…” – rozłączyłem się jednocześnie słysząc pukanie do drzwi. Wszedł Ike ze złą miną, za nim Nikki ze łzami w oczach.
- „Tay, baranie, mógłbyś na nią nie krzyczeć?” – wskazał głową dziewczynę.
- „Tay, bo ja…” – zachlipała, a mnie zrobiło się głupio.
- „Przepraszam Nikusiu.” – przytuliłem ją uświadamiając sobie, że Ola zaczęła tak na nią mówić.
- „Wczoraj spotkałam Olę w ‘Almost heaven’, powiedziała mi, ale zachowywała się dziwnie.”
- „Jak to ‘dziwnie’?” – spytał Ike siadając na łóżku.
- „Patrzyła w dal, mówiła, że żegna się z miejscami i wraca do Polski. Byłam zszokowana, że zupełnie nie wiedziałam, jak się zachować, a ona… ona…” – spojrzała na mnie z trwogą.
- „Co ona?” – starałem się, aby zabrzmiało to łagodnie.
- „Ona była taka obojętna, wzruszyła jedynie ramionami.”
- „Tak jak wczoraj.” – potwierdziłem.
- „Ale mam wrażenie, że to nie ona, że była tak bardzo nieswoja. Moim zdaniem coś się stało i coś ukrywa.”
- „To ja Wam powiem, co się stało, chcecie? Otóż bawiła się mną prawie rok, po czym była zdziwiona, że miałem inne plany co do naszego związku. I to niby ja się zachowuję jak dziecko, bo chciałem, żeby została. Rozumiecie? Ola ma mnie w dupie i wcale mnie nie kocha.” – nastąpiła cisza.
- „Nie Taylor, to nie jest Ola. Coś się musiało stać. To nie są jej myśli.”
- „Są Nicole! To ona. Teraz rozumiem niektóre fakty, wszystko składa mi się w logiczną całość. Tylko, że wcześniej tego nie dostrzegałem. Zabawiła się mną, powiedziała, że było super, ale wraca i będzie mieć dobre wspomnienia. Dobre wspomnienia? Urocze!”
- „Tak Ci powiedziała?” – Ike był zdumiony.
- „Tak.”
- „Moim zdaniem coś więcej jest na rzeczy.” – Nikki nie dawała za wygraną.
- „Nie ma nic na rzeczy kochanie.” – Ike stanął po mojej stronie – „Wiem, że się zakumplowałyście, ale tak też się zdarza, że dobry kumpel Cię oszuka. Dla mnie Ola już nie istnieje.”
- „Dzięki Ike.”
- „Ale…”
- „Koniec Nikki. Przepraszam, ale chciałbym zostać sam.”
Wyszli, ja zostałem ze swoimi myślami, z którymi tak naprawdę nie wiedziałem, co zrobić.

Zac
- „Tay, poczekaj…” – rozłączył się. Siedziałem na łóżku z telefonem w dłoni. Wybrałem numer Taylor’a, nie odebrał, numer Oli, nie odebrała. O co, do cholery chodzi? Zadzwoniłem jeszcze trzy razy do niej, cisza. Za dziewięć dni? Dziewięć dni? Wyskoczyłem z łóżka jak poparzony, zacząłem się ubierać.
- „Sue, wstawaj, wracamy.” – otworzyła oczy siadając na łóżku.
- „Co się stało? Najpierw drzesz się do telefonu, a teraz nagle wracamy?”
Nie pomyślałem o tym, co mam jej powiedzieć.
- „Dzwonił Tay, powiedział, że… że…”
- „Ola?” – zdurniałem.
- „Noo… Tak. To Ty wiedziałaś?”
- „O czym?” – patrzyła już lekko wkurzona.
- „Że wyjeżdża.”
- „Nie, nie wiedziałam, ale jeśli coś się dzieje, to na pewno chodzi o nią. I nie ukrywam, że chciałabym się dowiedzieć, co to ma wspólnego z naszą wycieczką?”
- „No bo ona wraca za dziewięć dni, Tay był wkurzony, coś się stało, a nie chciał o tym rozmawiać i…”
- „No to nie możesz się z nią pożegnać jak wrócimy?”
- „Ale mówię Ci, że coś się stało, muszę wracać do domu.”
- „Świetnie, oczywiście, zawsze ona. Nikt inny nie może porozmawiać tylko Ty. Mam już tego dosyć Zac!”
Poszła do łazienki zabierając po drodze ciuchy,  które rozrzuciliśmy po podłodze poprzedniego dnia. Machnąłem ręką, potem ją jakoś udobrucham. Wracaliśmy w milczeniu, chciała, abym ją odwiózł do domu, mnie było to bardzo na rękę, zaparkowałem w garażu i poszedłem szukać brata. Był u siebie, leżał na łóżku patrząc tępo w sufit.
- „Co jest stary?”
- „Daj mi spokój.”
- „Tay, cholera, mów, co się stało!”